Translate (:

czwartek, 26 grudnia 2013

Chapter 1.

- Powiedziałem ci już, że nie mam ochoty z tobą rozmawiać!- krzyknąłem do telefonu i z nerwów pchnąłem nim w kubeł stojący w pobliskiej uliczce.
Moja zbyt częsta irytacja doprowadza mnie na skraj rozpaczy. Dziewczyna po raz kolejny ma problem, że nie znajduję dla niej czasu. Spędzam z nią każdą wolną chwilę, więc niech mi nie pieprzy głupot.
Po przejściu kilku metrów stwierdziłem, że wypadałoby się wrócić po komórkę rzuconą w kosz.
Nie chcąc wyjść na szperacza w koszach, wziąłem zamach i kopnąłem śmietnik, po czym zauważyłem mój telefon kilka metrów dalej.  Oby coś z niego jeszcze zostało. Podchodząc bliżej spostrzegłem jakąś postać, ale to pewnie pijak.
Z każdym kolejnym krokiem napawała mnie ciekawość, bo im bliżej podchodziłem postać leżąca na ziemi przestawała wyglądać jak bezdomny.. Kiedy stałem już odpowiednio blisko zauważyłem, czerwone włosy.. Ej, chwila, chwila, to przecież nie może być jakiś pijaczyna. Podbiegłem i skapnąłem się, że to dziewczyna. Przewróciłem ją na bok, upewniając się wcześniej czy żyje. Wyczuwałem plus, ale bardzo słaby.. Ktoś nieźle ją poturbował. Czym prędzej zadzwoniłem na pogotowie.
-Halo, tutaj Zayn Malik. Przy Allowed Street w wąskiej ulicy przy Starbucks'ie znalazłem dziewczynę. Jest nieprzytomna, puls słaby. Proszę pośpieszcie się.
-Dziękuję za zgłoszenie, karetka powinna być na miejscu do 5 minut.
Położyłem jej głowę na swoich kolanach ciągle obserwując, czy jej stan nie ulega zmianie. Jej ciało leżało bezwładnie na betonie, a ja nie mogłem nic zrobić, bo w godzinach szczytu najwyraźniej karetce też ciężko przejechać. To dziwne, że tak bardzo przejmuję się losem jednej dziewczyny. Wyraźnie roztrzęsiony odgarnąłem kosmyki włosów z jej twarzy. Mimo rozmytego eyeliner'a ma w sobie pewien urok.
Karetka podjechała, ale przez to, że nie jestem jej rodziną nie mogłem z nią pojechać. Tak bardzo czuję się odpowiedzialny za czerwonowłosą dziewczynę, której imienia nawet nie znam.
Jak najszybciej się dało pognałem do szpitala.
Wbiegając wpadłem na jakąś parę. Szybko przeprosiłem i znalazłem się przy recepcji.
- Dzień dobry, czym mogę służyć?- spytała miła blondynka, uśmiechając się promieniście
- Przywieziono tu przed momentem dziewczynę.. Czerwone włosy, jasna karnacja.. W czarnej sukience
- Izba przyjęć, lewym korytarzem do końca- przerwała mi kobieta i wskazała palcem w odpowiednim kierunku.
Przepchałem się przez tłum buszujący przy automacie z kawą, żeby zauważyć drzwi z napisem "Izba przyjęć". Wszedłem do środka, ale od razu wypchnęła mnie za drzwi jakaś pielęgniarka. Ponad jej ramieniem zauważyłem JĄ.
- Przepraszam, ale- widok dziewczyny zakłóciły mi zamykające się drzwi, ale kiedy zobaczyłem kto wyrzucił mnie z sali zamarłem- Hej kochanie- przede mną stała Mel, moja dziewczyna
- Co ty tutaj do cholery robisz?! Zobaczymy się w domu. Mówiąc, że chcę spędzać z tobą więcej czasu, nie miałam na myśli, żebyś nachodził mnie w pracy!- zasyczała wściekła
- Czekaj.- przerwałem jej poirytowany- Daj mi wejść do tej dziewczyny, którą przywieźli przed chwilą- rzuciłem i chcąc ją wyprzedzić poczułem dłoń na ramieniu
- Ja się tutaj zaharowuję, a ty jeździsz do jakichś dziwek do szpitala?!- jęknęła wyraźnie zdenerwowana
- Odpuść, nie rób scen. Pogadamy później- skwitowałem i wszedłem na salę
Podszedłem do łóżka, chwytając po drodze pobliski stołek.
Nie zdążyłem dobrze usiąść, a już zauważyłem lekarza.
- Panie doktorze, co jej się stało?- spytałem poddenerwowany
- Jesteś z rodziny?- spytał starszy mężczyzna, po czym facet, którego pamiętam z karetki, szepnął mu coś na ucho- Ahh, to ty ją uratowałeś. Możesz być w siebie dumny. Gdyby nie twoja uczynność, mogłoby nawet dojść do najgorszego- rzekł bardzo poważnie, a na dodatek usłyszałem odchrząknięcie za moimi plecami. Odwróciłem lekko głowę i zobaczyłem skrzywioną, ale też zdziwioną minę Mel.
- Nie ma sprawy, chyba każdy by tak postąpił.
- Nie każdy. Z moich obserwacji wynika, że leżała tam około 10 godzin. Jak na tą porę roku, to ma naprawdę szczęście. Jest wymarznięta, ale nie jest najgorzej..- stanął niemalże dęba, gdy tylko pielęgniarz coś mu powiedział szeptem.- Przepraszam, ale musimy jak najprędzej jechać na badania.- rzucił szybko, a pielęgniarki podpięły dziewczynę do różnych maszyn
- Proszę, powiedz chociaż jak się nazywa- spytałem zrozpaczony
- Cassie. Cassie Angel- rzucił na odchodne.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Wiem, że krótki, no ale od czegoś trzeba zacząć ;)

Hohohooo święta dobiegają końca (:
Jak tylko ktoś to przeczyta, dajcie znać jakoś. Choćby krótki komentarz. To ważne, bo nie wiem czy się podoba, a to dopiero początek tego fanfiction, więc ewentualnie mogę coś pozmieniać jak wam się nie podoba :D

YOLO, xoxo /Malikowa




środa, 25 grudnia 2013

Introduction

Hej, 
kurde nie wiem jak zacząć, więc rozpocznę od przedstawienia się.
Mam na imię Ola. Już wcześniej pisałam dwa blogi, ale ten ma być tym najlepszym. No tak zakładam :D
Mam nadzieję, że będziecie czytać i oceniać w komentarzach, czy dobrze mi idzie, bo jak większość z was, które też piszą wiedzą, że każda opinia jest dla nas ważna ;)
Jeśli macie jakieś pytania to zadawajcie je pod postem,

Postanowiłam zrobić trailer do tego fanfiction, więc macie link niżej ;) 
YOLO xoxo







" -Wszystko z nią w porządku?- spytał ktoś zmartwionym głosem- ile jeszcze będzie nieprzytomna?

- Przepraszam, ale nie mogę ci udzielić tej informacji. Nie jesteś z rodziny - odpowiedział niskim głosem mężczyzna

- Ale to ja ją kurwa uratowałem, więc chyba należy mi się choćby kilka słów, tak?!- podniósł głos chłopak.

- Niech pan przyjdzie do mnie potem.- skwitował i usłyszałam oddalające się kroki.

Poczułam dotyk na swojej dłoni. Ciepła skóra oplotła moje zdrętwiałe palce. Najbardziej martwi mnie to, że nie pamiętam niczego. Nie wiem gdzie jestem. Powieki mam tak ciężkie, że nie umiem ich unieść. Osoba, która przy mnie siedzi nic nie mówi, to też ułatwia mi ponowne zapadnięcie w sen "