Translate (:

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Chapter 9.




*WSPOMNIENIA, KTÓRE CASS PRZEDSTAWIŁA ZAYN'OWI*

10 lat temu jako dziewięciolatka trafiłam do nowej szkoły. W poprzedniej było wspaniale, miałam wielu znajomych i wszystko było pięknie. 
Nowa placówka przytłaczała mnie swoimi wymaganiami co do zachowania i ubioru. Uczniowie nie byli jak w poprzedniej szkole. Ci byli zazwyczaj sztywni i pozbawieni wigoru, oraz chęci na cokolwiek.
Ale do pewnego czasu dało się to znieść, póki siedząc w naszym pięknym dużym domu i odrabiając lekcje przy mahoniowym biurku usłyszałam dźwięk telefonu oraz nagły płacz mamy. Wybiegłam w swojej różowej sukience na korytarz szukając rodzicielki. Znalazłam ją na parterze, leżącą na kamiennej posadzce wśród kawałków roztrzaskanego marmuru, który niegdyś był posągiem.
- Mamusiu co się dzieje?- szturchałam ją, aż wreszcie podniosła wzrok i spojrzała na mnie zalanymi od płaczu oczyma.
- Skarbie tak się cieszę, że chociaż ty mi zostałaś- powiedziała i przygarnęła mnie do siebie, ściskając jak maskotkę.
Jak później, czyli 2,5 roku później się okazało mój ojciec, który był lotnikiem w Krajowych Siłach Powietrznych zginął w niewyjaśnionych okolicznościach. Podobno miał być to zamach na premiera.
Z dnia na dzień było coraz smutniej. Coraz ponurej. Nadchodząca późna jesień dawała się we znaki. Drzewa opustoszałe z liści straszyły w parkach. Kruki przesiadujące na murach prosiły się o jakiś kąsek pożywienia. Niemal dwunastoletnia ja przemierzałam alejki skweru, kierując się ku sadzawce. Zawsze z tatą tam chodziliśmy karmić kaczki. Byłam tak okropnie samotna. Wielki pusty dom, chodząca jak trup matka, dzieci naśmiewające się ze mnie, że mam tylko mamę.. Stanęłam na barierce, która oddzielała głęboką wodę od dróżki. Przekroczyłam płotek chcąc zakończyć swoje męczarnie. Wskoczyłam. Zimna woda obmywała moje ciało. Głębokość sprawiała ból głowy, ale wszystkie udręki odchodziły. Czułam, że niedługo będę z moim ojcem. Nagle zimny powiew spowił przemoczone ubrania i wdarł się pod nie, powodując gęsią skórkę. Otwierając oczy ujrzałam nie Boga, czy też innego zbawcę, ale chłopaka o okrągłej twarzy, z krótkimi włosami i ślicznymi oczyma. Objął mnie i głaskał po głowie. Okrył przesiąknięte cieczą ciało uspokajając mnie skutecznie. Odprowadził mnie do domu. Jak później się dowiedziałam był trzy lata starszy. Zaczęliśmy od zaczepek na facebook'u, rozmowach online, aż do spotkań. Pierwszy pocałunek. Johny był wtedy taki delikatny. Kiedy odrzuciłam go przestał się cackać. Wtedy właśnie zaczęło się psuć. Przez kolejne lata nie rozmawialiśmy praktycznie ze sobą. Przyszło co do imprezy jakiś rok temu. Najebałam się w trzy dupy powiedzmy sobie szczerze. Odwiózł mnie do domu. Był taki miły.. skoczyliśmy w łóżku. Po kilku normalnych spotkaniach postanowiliśmy zakopać topór wojenny i spróbować być ze sobą. Już nie był tym samym małym, pyzatym chłopakiem, który uratował mnie przed utonięciem. Wyraźne rysy twarzy, poburzona fryzura dodająca mu charakterku.. ale w jego oczach widziałam czyste pożądanie. Kiedyś troskliwy wzrok przerodził się w czysto obsesyjną chęć zadowalania w seksualny sposób przy każdej możliwej okazji. Zdradzał mnie. Doskonale o tym wiedziałam, a mimo to pozwalałam temu niewartemu niczego idiocie na takie zagrania. Przyłapałam go trzy razy na zdradzie. W klubie, na plaży i co najbardziej mnie zabolało- w naszej sypialni. Co ranek budzić się w łóżku, w którym mój chłopak pieprzył jakąś obcą szmatę.. Aż doszło do tego pobicia.. 
Tego pamiętnego dnia- w piątek trzynastego- wstałam rano widząc puste miejsce obok siebie. Pomyślałam, że znowu pracuje chłopaczyna. Ubrałam się w obcisłą sukienkę, poprawiłam włosy i zrobiłam makijaż.. to miał być nasz dzień. Postanowiłam zaskoczyć go i zrobić mu śniadanie. Wchodząc do kuchni nie wiedziałam co zrobić. Czwarty raz przyłapałam go. Posuwał jakąś blondynę na blacie kuchennym. Ona tylko siedziała wydając z siebie dźwięki orgazmu i zadowolenia, a on dumny z siebie pierdolił jakąś babę, kiedy ja spałam. 
- Co do chuja?- zapytałam, odrywając go `od roboty`.
- Ahh, Cass skarbie. Oto Bérénice. Moja piękna francuska przyjezdna- rzucił. Widziałam, że był strasznie nachlany- A teraz zostaw nas. Muszę dokończyć swoje- odgonił mnie ruchem ręki, wbijając się ruchem bioder w dziewczynę, na co jęknęła gardłowo.
Wtedy właśnie postanowiłam się sprzeciwić. Podeszłam bliżej i łapiąc nóż kuchenny zagroziłam małolacie, że ma spierdalać jak najdalej może.
- Ty będziesz na moje dziwki z nożem wyskakiwać?- podszedł spokojnie bliżej, ale to była cisza przed burzą. Poczułam gorąco bijące od mojego policzka, który właśnie mi wycelował. Nie żałuję, że mu się sprzeciwiłam. Gdybym siedziała wtedy cicho nie poznałabym Zayn'a.


*CIĄG DALSZY WYDARZEŃ Z POPRZEDNIEGO ROZDZIAŁU*

Everything. Wie już wszystko o tym, czego unikałam w rozmowie wcześniej. Zaufałam mu. Niech tego nie spierdoli.


Zdecydowaliśmy się na obejrzenie filmów. Z racji, że to wczesny poranek upichciliśmy razem jajecznicę i zjedliśmy, śmiejąc się przy tym niemożliwie.
Dawno nie byłam tak zadowolona z życia. Mogłam robić co mi się podobało i nie krytykował mnie za to. Prawdziwa ja mogłam odkryć swoje pokłady energii. Biegaliśmy po domu goniąc się. Zaliczyłam zimną kąpiel, kiedy chłopak mnie dorwał. Wrzucił do wanny z chłodną wodą i kiedy piszczałam uciszał mnie pocałunkami. Po skończonej zabawie usiedliśmy na kanapie przed jego wielkim telewizorem. Chłopak wziął mnie na kolana i przytulił mocno. Oglądając wspaniałą ekranizację jakiejś znanej książki przeżywałam wszystkie emocje. Zayn śmiał się cicho ze mnie, kiedy płakałam, ale cóż.Po prostu łatwo się wzruszam. Przy najromantyczniejszej scenie w filmie chłopak złapał moją dłoń i splótł nasze place.
`Your hand fits in mine like it's made just for me`

Reszta popołudnia jakoś zleciała. Po obejrzeniu dwóch części `American Pie` i `Wiecznego studenta` zrobiliśmy lazanię na obiad. W kuchni stanowiliśmy zgrany duet. Zabawy z artykułami spożywczymi jak w filmach. To  nie dzieję się naprawdę. Pewnie zaraz obudzę się obok tego łajdaka Johny'ego.
Bogu dzięki położyłam się wieczorem obok Zayn'a w łóżku i obok niego się obudziłam.

_________________________________

No i mamy 9 rozdział woooho :D 
Moja inwencja twórcza wzrasta w nocnych godzinach, więc dodaję o 0;52 *-*
Podoba się rozdział? Mam wieeeeelką nadzieję, że tak :c 


KOMENTUJCIE. DLA WAS TO MOMENT, A DLA MNIE WIELE TO ZNACZY. NAWET GŁUPIA UŚMIECHNIĘTA BUŹKA DODAJE MI KOPA DO PISANIA DALEJ <3 
WŁAŚNIE DZIĘKI DZIEWCZYNIE, KTÓRA W POPRZEDNIM ROZDZIALE LICZYŁA NA ROZWINIĘCIE TEGO WĄTKU ROZPISAŁAM GO SPECJALNIE DLA NIEJ ;*

10 rozdział pojawi się w okolicach weekendu myślę :3

łapcie tutaj na dobranoc tego słodziaka ;3 moja piękna tapeta w telefonie *-*


LUUUUUUUV YA xx /Malikowa

czwartek, 23 stycznia 2014

Chapter 8.

Takie małe rzeczy jak murale wymalowane na kamienicach, czy też gołębie proszące się w parku o kawałek chleba sprawiają, że czuję się tutaj jak u siebie. Jak w swoim własnym, małym świecie.

Po dziesięciu minutach jazdy moim oczom ukazały się małe bloki. Beżowe budynki spowite były kaskadami zielonych liści, niekiedy dało się dojrzeć wychylające się spośród nich drobne białe kwiaty. Spojrzałam na czerwony bukiet róż leżący na tylnym siedzeniu i poczułam obawę przed nadchodzącym.
Chłód ogarnął wnętrze samochodu, kiedy ja kompletnie zamyślona nie spostrzegłam Zayn'a otwierającego drzwi od mojej strony. Wyciągnął rękę , aby mi pomóc wysiąść, ale jak to przystało na moją buntowniczą naturę wyszłam sama, na co usłyszałam silny trzask drzwi za mną. Ciepła dłoń wsunęła się między moje palce. Przeszła mnie wielka nadzieja, że może chłopak już nie jest wkurzony.
Poprowadził mnie ku potężnym, mahoniowym drzwiom, otwierając je zwinnie. Stąpając po jasnobrązowej posadzce podziwiam białe ściany, które pokryte były czarno-białymi fotografiami. Odchrząknął, kiedy stanęłam na dywanie w butach, na co cofnęłam się szybko zrzucając motocyklówki. Stanęłam momentalnie jak wryta, kiedy nad kominkiem zastałam kompletnie inny od reszty obraz. Postać nagiej kobiety.
Zaintrygowana podeszłam bliżej, nie zwracając uwagi, że to nie moje mieszkanie. Przeczytałam nazwisko autora i dostrzegłam "Zayn Malik" .. wooooow..
- Nie mówiłeś, że malujesz..
- Czemu do cholery jesteś tak uparta?- syknął przez zęby zbliżając się w zadziwiającym tempie.
Odsunęłam się,  ale na marne.- odpowiadaj kiedy pytam- rzucił ostro. W jego oczach widzę jakby płomienie.
- Może po prostu taka jestem? Nie wpadłeś na to jeszcze?- odgryzłam się suchym głosem
- Jesteś taka skomplikowana.. ale to sprawia, że tak bardzo Cię pragnę- jęknął, dobierając się do mojej szyi sprawnie obdarowując ją pocałunkami. Złapał dłońmi mą talię, przyciągnął do siebie i zassał część całowanej skóry.
- Będziesz tylko moja- szepnął,  po czym przypomniał mi się JEGO wzrok. Przebijający najgłębsze zakamarki mojej duszy.
- Johny!- krzyknęłam odpychając Zayn'a od siebie.
Popatrzył na mnie zły, ale po chwili dojrzałam.. troskę? Przytulił mnie i dopiero wtedy poczułam, że mam mokre od łez policzki. Każda kropla spływała swoim rytmem na materiał jego koszulki.
- Już dobrze skarbie. Wszystko dobrze- starał się ukoić mnie swoim głosem co o dziwo mu wychodziło. Gładził mi włosy, a każdy jego ruch uspokajał moje nerwy. Poprowadził mnie do kanapy, usiadł i biorąc na ręce usadowił moje pośladki na swoich kolanach.
Wtuliłam się w jego zagłębienie w szyi, tracąc powoli świadomość. Z nim czuję się bezpiecznie.
Obudziłam się widząc za oknami ciemność. Mrok bordowego pokoju z ciemnym łóżkiem, na którym się znajduję przełamuje mała lampka ustawiona w rogu pomieszczenia. Rozkładając się wokół siebie dostrzegłam Zayn'a zajmującego miejsce w fotelu. Chrapiąc cicho wygląda niesamowicie uroczo i niewinnie. Postanowiłam bezdzwięcznie wydostać się z pokoju, żeby wreszcie napić się kawy. Minęłam korytarz wchodząc do przestronnego pomieszczenia moich marzeń. Ekspres stoi na blacie, więc decydując się na latte włączyłam to cudo. Analizując gazetę leżącą obok lodówki dojrzałam niemożliwego. Nagłówek "Złapano czterech przestępców napadających na bank. Johny R., Mario F., Edwardo G. i Stefano M. mają postawione zarzuty" sprawił we mnie poczucie szczęścia, ale i obawy.
- Cholera!- krzyknęłam, kiedy poczułam czyjeś dłonie na swojej talii.
- Przepraszam, to tylko ja- odezwał się Zayn unosząc ręce w geście niewinności- Powiesz mi o co chodziło?
Nie mogę zwlekać i całe życie się obawiać. Wiem, że Malik jest jedyną osobą, która może mi pomóc.
- Siadaj- wskazałam mu miejsce obok siebie i przechwycając moją kawę z jego rąk postanowiłam opowiedzieć mu o Johnny'm.
- Więc? - poganiał mnie, bo na chwilę zaniemówiłam
- Johny to mój były chłopak. To on mnie pobił tak, że trafiłam do tego cholernego szpitala.
- Ale chwila. Przecież rzekomo nie pamiętasz- rzucił oskarżycielsko chłopak
- Sądzisz, że chciałabym się tłumaczyć z pojebania mojego faceta? No właśnie.- skwitowałam jego zarzuty i kontynuowałam. Opowiedziałam o wszystkim. O moim poznaniu z nim, kiedy byliśmy dziećmi, o zakochaniu w 6 klasie, o naszym dorosłym związku, przez który tyle wycierpiałam. Nawet o śniącej mi się w szpitalu scenie na plaży w toalecie z tamtą suką.
Everything. Wie już wszystko o tym, czego unikałam w rozmowie wcześniej. Zaufałam mu. Niech tego nie spierdoli.
_________________________________

Hej miśki ♥ każdy kolejny rozdział ma być długi, ale widzicie co z tego wychodzi XD
Jak tam? :D U mnie ferie dobrze lecą.
Właśnie wracam ze wsi i postanowiłam napisać ten 8 rozdział. Mam nadzieję,  że sie udał i że się wam spodoba :o
Cóż by tu jeszcze..
LUUUUV YAAA CZIKI ♡/Malikowa

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Chapter 7.

Trwaliśmy w tej czynności co najmniej kilka minut, a moje motyle w brzuchu zaczęły szaleć. 
Ta chwila mogłaby trwać wiecznie.

Kiedy ta chwila namiętności dobiegła końca zrozumiałam,  że muszę lepiej poznać tego chłopaka. Czuję,  że to nie jest najlepszy pomysł, ale przecież raz się żyje. Nie chcę już żyć jak w klatce jak to dotychczas było. Rozwinąć skrzydła i żyć własnym życiem. Zawsze słyszałam pouczenia. Zawsze mną dyrygowano. Najwyższy czas przerwać to wszystko. Zayn nie może się dowiedzieć o mojej przeszłości. Czuję, że on też nie jest ze mną do końca szczery, aczkolwiek może z biegiem czasu to się rozwiąże. Boję się tylko tej chwili, kiedy będę musiała mu wyjawić prawdę o rodzinie i chłopaku, z którym nie miałam okazji zerwać po tym wszystkim co mi wyrządził w ciągu tych kilku miesięcy związku. Nie wiem co Zayn ma w sobie, ale czuję się z nim tak inaczej...tak dobrze. Przysporzył mi wielu powodów do przemyśleń i to dotąd nie mam jasnych odpowiedzi na pytania, które sobie zadaję.
Jak to powiedział Ernst Junger 
"Istnieje kilka wielkich i niezmiennych miar, które pokazują znaczenie człowieka. Do tych miar należy ból; jest on najmocniejszą próbą w łańcuchu, który zwykliśmy nazywać życiem".. 
Najważniejsze i najmądrzejsze słowa jakie kiedykolwiek było mi dane poznać. 
Pomimo ran, które wiele osób zadawało mi co dnia mogłam poczuć życie.

Obudziłam się wczesnym rankiem ze szczęściem, że wreszcie mnie wypisują ze szpitala. Co prawda mam o siebie dbać i wypoczywać, by żebra się zrosły, ale nie będę musiała oglądać więcej tej przepełnionej sterylnością sali. Minęło kilka dni od mojej wymiany zdań z Zayn'em, bo kłótnią tego nazwać nie można. Chłopak przychodzi codziennie z różą. Jest bardzo kochany i widzę, że się stara.
- Wstała już moja kochana?- o wilku mowa. Podszedł i lekko pocałował mnie w usta- Piękny kwiat dla pięknej dziewczyny- dołożył krwistoczerwone kwiecie do już imponującego bukietu w wazonie przy moim łóżku.
- Poczekaj chwilę, tylko się ubiorę- złapałam torbę, którą przywiózł leżącą na krześle i pognałam do łazienki. Zerkając do drobnego bagażu dostrzegłam bordowy sweterek, czarne, obcisłe dżinsy i czarne motocyklowe buty. Założyłam przygotowany strój na szyję dodając złoty łańcuch. Cały wygląd zwieńczyłam ogarnięciem niesfornych fali włosów.
Jest mi głupio, ale po ostatniej sprzeczce ustaliliśmy, a właściwie on ustalił, że nie będę się sprzeciwiać, i kiedy będę w kiego towarzystwie on ponosi koszta za wszystko. Wielka, buntownicza część mnie chciała zaprotestować, ale na nic by się to zdało.
Zayn stał jak zaklęty wpatrując się tępo za okno. Podeszłam cicho i objęłam go od tyłu przytulając się do jego wyrzeźbionych na siłowni pleców. Szybko `przestawił` mnie przed okno usadawiając moje pośladki na parapecie. Kiedy całował mnie namiętnie czułam cholernie zimną szybę na plecach. Jego usta potrafiły zdziałać cuda i przenieść mnie do innego, naszego małego, wspaniałego świata. To tak mało realne, ale wspaniałe uczucie.

Po wypełnionej masie papierów i odebranym wypisie wreszcie wsiadłam do auta. Usadowiłam się wygodnie na fotelu obitym beżową skórą, włączając muzykę. 
- Widzę, że już się ugościłaś- powiedział chłopak z uśmiechem po wejściu na miejsce kierowcy.
- Miałam ten samochód- odpowiedziałam na jego zadane pewnie w myśli pytanie "skąd ona wie jak się to obsługuje?" 
Siedzieliśmy wsłuchując się jedynie w pobrzmiewające w radiu nuty piosenki Beyonce "End of time". 
Cicho nuciłam tekst piosenki spoglądając na okno i ukradkiem na Zayn'a.
- Co ty mi się tak przyglądasz?- spytał, na co momentalnie zrobiłam się czerwona i niewyobrażalnie zawstydzona.
- Nie przyglądam- jęknęłam i szturchnęłam go lekko w ramię, przez co się jedynie zaśmiał i puścił do mnie oczko- Ej, mówiłam gdzie masz mnie zawieźć.- rzuciłam w obawie, bo jechaliśmy nagle w innym kierunku niż hotel, w którym miałam się zatrzymać.
- Maleńka, chyba żartujesz, że pozwolę ci się zatrzymać w tej obskurnej norze- prychnął rozbawiony.
- Proszę cię Zayn. Zawieź mnie do tego jebanego hotelu- zmarszczyłam nos i splotłam ręce. Zauważyłam jego wkurwioną minę i ręce zaciskające się na kierownicy. Nagle z 60 km/h przyspieszył do 100.
Ciężko jest mu utrzymać nerwy na wodzy. 
- Jedziemy do mnie i zero dyskusji- rzucił stanowczym tonem wpatrując się w przód maski jak zahipnotyzowany. 
Wlepiłam wzrok w lewej szybie samochodu* skupiając się na każdym szczególe otaczającego mnie krajobrazu. Kobiety sprzedające tanio cudeńka na środku chodnika, małe dzieci biegające z balonami i wkurzające się na nie matki. Mężczyzna w czarnych wytartych spodniach i szarej marynarce przygrywający na akordeonie. Starsze panie biegnące hardo do autobusu w celu załapania się na jak najlepsze miejsca. Takie małe rzeczy jak murale wymalowane na kamienicach, czy też gołębie proszące się w parku o kawałek chleba sprawiają, że czuję się tutaj jak u siebie. Jak w swoim własnym, małym świecie.



przypis:
* dla zapominalskich w Anglii kierownica jest po prawej stronie ;)


__________________________

No hej, hej czytelniczki.
Jak tam wam weekend minął?
Ja osobiście jestem szczęśliwa, bo mam wreszcie upragnione ferie *-*
Kolejny rozdział, który miał być długi, a wyszło jak zawsze :c 
Powinnam coś dodać w okolicach piątku. Rozumiecie, korzystam z wolności i wybywam z domu (:


CHOLERNIE CHCĘ WAM PODZIĘKOWAĆ ZA TE PRAWIE 2500 WEJŚĆ, WIELE MIŁYCH, PODNOSZĄCYCH NA DUCHU KOMENTARZY I 4 OBSERWATORKI. JESTEŚCIE WSPANIAŁE <3

LUV YAAA CZIKI MOJE xx /Malikowa

piątek, 17 stycznia 2014

Chapter 6.

Na początek mam dla Was wspaniałą piosenkę, która mnie strasznie urzekła (:

___________________________________________________________________

-Maleńka, bo mi się tu rozgrzejesz za bardzo- zaśmiał się cicho, obejmując mnie jedną ręką w talii, wychodząc z windy, która właśnie rozsunęła drzwi.

Podeszliśmy do automatu z gorącymi napojami.
- Czy wy zawsze musicie robić takie cholerne problemy?!- warknął, kiedy nie pozwoliłam mu za siebie zapłacić.
Pierwszy raz widziałam go wkurzonego. Dziwne uczucie, kiedy zauważam bijące od niego zimno, więc odruchowo się odsunęłam krzesło dalej. Przyłożył dłonie do twarzy i zgiął się w pół. Jego ciężki oddech usłyszałam bez problemu. Nie da się ukryć, że zdziwiło mnie zachowanie tego dotychczas spokojnego chłopaka. Momentalnie podniósł się, odstawił kawę i klękając na kafelkowej posadzce złapał moje dłonie całując je.
- Przepraszam, nie chciałem.
- Już dobrze- uspokoiłam go, przytulając jego tors.- Może już wracajmy?
Kiwając potwierdzająco głową złapał mnie pod rękę i ruszyliśmy ponownie jasnym korytarzem w kierunku wind.
Kiedy staliśmy w metalowym pomieszczeniu chłopak nie odstępował mnie na krok. Stał i przytulał mnie do siebie jak najmocniej mógł.
  • Perspektywa Zayn'a

'Nie mogę być taki jak wcześniej. Nie dla niej. Bezdusznym skurwysynem. Cass nie zasługuje na takie traktowanie. ' powtarzałem sobie w myślach jak modlitwę.
Pierwszy raz odczułem strach przed stratą kogoś bliskiego. Tak, mimo iż dobrze jej nie znam jest dla mnie cholernie bliska. Ma w sobie coś, dzięki czemu nie czuję się jak bezwartościowy dupek. Przytuliłem ją mocno mając nadzieję, że dzięki temu zatrzymam dziewczynę przy sobie. Pocałowałem delikatnie czubek jej głowy na co tylko lekko uniosła kącik ust.
Wyszliśmy z windy, a ja odniosłem klęskę w próbie złapania jej za rękę.  Zakląłem cicho pod nosem, po czym skarciłem się w myślach. Przemierzaliśmy korytarze w ciszy, a jak wiem z doświadczenia to zwiastuje kłótnię po powrocie na salę.
Kiedy otworzyły się drzwi pomieszczenia weszła i rzuciła się na łóżko, a tym chyba zrobiła sobie krzywdę,  bo usłyszałem prawie nieme 'kurwa'. Podszedłem do dziewczyny martwiąc się o nią, na co zostałem odprawiony na krzesło machnięciem dłoni.
- O co ci chodzi?- spytała chłodno nie odrywając wzroku od okna, po którym spływały coraz większe strugi deszczu. Po chwili dodała: Czemu tak się mną kurwa przejmujesz?
Po jej słowach odczułem straszną suchość w gardle.
- To bardziej skomplikowane niż ci się wydaje.- rzuciłem cicho. 
- Co tu może być skomplikowane? Znalazłeś mnie na ulicy pobitą. Tyle. Każdy normalny człowiek dałby sobie już spokój. 
- Czuję, że powinienem. 
- Wytłumacz mi dlaczego- była ciągle nieustępliwa i wyraźnie podniosła głos.- Dlaczego najpierw jesteś strasznie miły, często zabawny, innym razem super seksowny, a chwilę później wkurwiony, bo chciałam sama zapłacić sobie za jebaną kawę?
- Będziesz się kłócić? Nie cieszysz się, że ktoś wreszcie do chuja cię odwiedził? Widzisz tu kogoś innego oprócz mnie?- wykrzyczałem, odczekałem chwilę i dodałem: No właśnie. Ja też nie.
- Tak, bo może byś do cholery mi wytłumaczył o co tu chodzi? Jestem w jakiejś ukrytej kamerze?!- rzuciła wściekła, wymachując przy tym rękoma, co doprowadziło do strasznego bólu złamanych kości.

  • perspektywa Cassie
- Po prostu poczułem coś do ciebie, gdy znalazłem cię na ulicy pobitą i o krok od nędznej śmierci- odparł cicho i spuścił głowę w dół
Po chwili ciszy i rozmyśleń rzuciłam znienacka:
- Pocałuj mnie.
- Co?- podniósł się i patrząc na mnie dostrzegłam w jego oczach iskierki nadziei
- Po prostu mnie pocałuj- nie musiałam kończyć zdania, bo poczułam jego usta na swoich. Te miękkie, ciepłe usta powstrzymały mnie przed jęknięciem z zadowolenia, kiedy przygryzł lekko moją wargę. Zawtórowałam mu tym samym, na co oboje zachichotaliśmy cicho. Wpił się w moje wargi tak i poczułam się tak, jakby nic innego na świecie nie istniało. Poczułam jego zimną dłoń na swoich plecach, na co lekko drgnęłam wpadając mu bardziej w ramiona. Przycisnął mnie dłonią bliżej do siebie. Odległość między nami była zerowa. Każdy jego ruch był łapczywy, ale delikatny. Na chwilę odsunęłam się by zaciągnąć oddech, a w jego oczach widziałam czyste pożądanie. Przylgnęłam do niego ponownie. Trwaliśmy w tej czynności co najmniej kilka minut, a moje motyle w brzuchu zaczęły szaleć. 
Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. 

___________________________________________________

No i jest 6. Miał być bardzo długi,  ale napisałam go w szkole i jakoś tak wyszło :3 Następny dodam raczej jeszcze w tym tygodniu :D

PROSZĘ KOMENTUJCIE. TO STRASZNIE MOTYWUJE ♥

LUV YAAA ROBACZKY/ Malikowa

niedziela, 12 stycznia 2014

Chapter 5.

- Piękny film Mel. Nie wiedziałem, że lubisz takie ostre ekranizacje- chwyciłem pilot w rękę, przełączając kanał porno. Postawiłem na mecz football'u.

Obudził mnie księżyc rzucający blask prosto na moją twarz.
- Wypierdalaj- machnąłem ręką i próbowałem tym zgasić świecącego wroga, ale na marne. Obracając się na sofie kilka razy z boku na bok stwierdziłem, że nie zasnę już. Postanowiłem iść wziąć prysznic, który był mi z pewnością potrzebny. Szedłem korytarzem mieszkania zrzucając z siebie po kolei biały t-shirt, czarne obcisłe spodnie i skarpetki. Stojąc przy kabinie pozbawiłem się także bokserek. Odkręciłem kurek z wodą i mogłem zacząć rozkoszować się gorącymi strugami spływającymi po moim ciele. Wziąłem do ręki miętowo-czekoladowy żel i poryłem nim skórę. Nozdrza wypełniła mi dość ostra woń mięty. To niby babskie, ale chuj z tym. Kontynuowałem moją przyjemną kąpiel rozmyślaniami o Cass. To cholernie dziwne, że myślę o niej stojąc nagi pod prysznicem, ale trudno się powstrzymać. Oczywiście prawie nic pod kątem seksualnym, a to z kolei dziwne, bo jest super seksowna, a ja myślę o rozmowach z nią. O jej inteligencji. Dziewczyny, które dotychczas zajmowały moje myśli nie umiały prowadzić konwersacji na jej poziomie. Miło mnie zaskoczyła.
Wychodząc dokładnie wytarłem skórę, założyłem szare dresy i czarny t-shirt, a w garderobie wygrzebałem czarne air force.
Wszedłem do kuchni z zamiarem zrobienia śniadania, ale zdecydowałem się na samą kawę. Kolejne 2 godziny do szóstej spędziłem na ogarnianiu mieszkania po wczorajszym gościu i Mel. 
Wychodząc z domu chwyciłem kluczyki auta. Pognałem schodami 4 piętra w dół na parking podziemny. Wsiadając do mojego cudeńka włączyłem muzykę i ruszyłem w kierunku miasta.


  • perspektywa Cassie
Od jakiegoś czasu spoglądałam w sufit, spędzając bezsennie pół nocy. Kiedy spojrzałam na zegarek, a on jak na złość wskazywał dopiero szóstą, więc oprócz spodziewanej właśnie wizyty pielęgniarki muszę przeżyć czterogodzinne czekanie na lekarza. Leżałam chwilę, po czym niespokojnie zaczęłam się kręcić zirytowana niezmienną przez obrażenia pozycją. Popatrzałam na zegarek, który już wskazywał pół godziny później. ` Wooohoo progres` pomyślałam, robiąc skrzywioną minę.
Pomiędzy dźwiękiem wskazówek zegara usłyszałam otwierające się cicho drzwi. Pielęgniarka z kolejną kroplówką. Super.
Zamknęłam oczy i udawałam że śpię, bo wtedy była delikatniejsza, ale jedyne co udało mi się dostrzec po chwili, że to chyba nie ona.
Otworzyłam lekko powieki i ujrzałam dobrze znaną mi postać, która dzisiaj miała na sobie szare dresy. Stał przy oknie i wyglądał za nie, dlatego odchrząknęłam skutecznie przerywając jego ciszę.
- Myślałem, że śpisz- szepnął miękko, kiedy się odwrócił w moją stronę.
- Oh daj spokój. Nie przespałam pół nocy.- rzuciłam, próbując zrobić przygnębioną minę, na co on się tylko zaśmiał i ruszył w stronę krzesła stojącego obok mnie. Tak właściwie miał chyba w planie podejście do mnie, bo objął mnie lekko i pocałował w policzek. Uroczo.
- Pomyślałem, że może masz ochotę na coś dobrego- podniósł na moją wysokość papierową torbę, w której dostrzegłam same smakowitości. 
- Przepraszam, ale to oczywiste, że wolę szpitalne jedzenie Zayn- rzuciłam, krzywiąc się trochę, na co oboje wybuchnęliśmy śmiechem po chwili- Pewnie, że zjem coś, tylko podaj mi pilota z łóżka.
Wręczył mi go do dłoni, a ja przy pomocy kilkunastu strzałek wreszcie doszłam do tego jak podnosi się oparcie tego mechanicznego cudeńka.
- Nie boli cię nic?- dopytywał ciągle chłopak
- Nie, nie boli mnie nic. Mam tylko ostro potrzaskane żebra i złamaną rękę. Spokojnie.- powiedziałam pałaszując w tym czasie pączka.- A ty jak spędziłeś wczorajszy dzień?
- Wygoniłem niechcianych gości, zjadłem obiad, pooglądałem tv i w sumie tyle. Poszedłem spać i wstałem w środku nocy. Kojący prysznic jest najlepszy o świcie.
- Mhm kojący prysznic powiadasz- ruszyłam brwiami, na co on się zaśmiał.
- Tak Cass. Wziąłem niewiarygodnie przyjemny prysznic nad ranem- tym razem on poruszył brwiami i puścił do mnie oczko.- Masz chłopaka?- kompletnie zaskoczył mnie tym pytaniem
- Ja, eh, nie, nie mam- skłamałam, ledwie wyjękując te słowa.
- Jak to możliwe, że tak ładna dziewczyna jest sama?- mówiąc te słowa lekko się przybliżył
- Może po prostu dotychczas trafiała na niewłaściwych typów- szepnęłam w jego coraz bardziej zbliżające się usta.
- Przepraszam, że przerywam schadzkę panno Angel- przerwał tą świetną atmosferę lekarz, na co Zayn odsunął się speszony i wyraźnie zbulwersowany zachowaniem starszego mężczyzny- Ale chciałbym zapytać jak się panienka czuje- podszedł bliżej zatrzymując się przy łóżku.
- Coraz lepiej.- ucięłam dość miło
- Nie zaszkodzi jej jak będzie w takiej pozycji?- spytał chłopak wskazując podniesione oparcie mojego łóżka
- Nie, tak właściwie to skoro panienka ma tak troskliwego chłopaka to możecie spróbować się przejść. Oczywiście pan będzie asekurował w razie potrzeby pannę Cassie.- uśmiechnął się lekarz, a ja dopiero po chwili się zorientowałam, że uznał Zayn'a za mojego chłopaka. Chciałam sprzeciwić się tym słowom lekarza, ale mulat uprzedził mnie, wyrażając lekarzowi chęć na oprowadzenie mnie po części szpitala.
- To idziemy?- spytał entuzjastycznie chłopak, chwilę po wyjściu lekarza.
- No okej, tylko pomożesz trochę?- wydukałam niepewnie. Nigdy nie lubiłam się nikogo o nic prosić. 
Podszedł, pomagając mi wstać. Chwycił mnie w talii, a ja przerzuciłam swoją rękę wokół jego ramion. Byłam niewiele niższa od niego. Moje 169cm wzrostu przydało się w tym momencie, bo było mi wygodniej go złapać.
- No to gdzie idziemy?- zaczęłam uśmiechając się przy tym.
Przemierzaliśmy szpitalne korytarze, aż dotarliśmy do windy, bo Zayn zaproponował mi kawę w bufecie mieszczącym się na parterze.
Kiedy weszliśmy do pustego `metalowego pudełka` objął mnie.
- Przepraszam, ale nie umiem się powstrzymać- mówiąc to przycisnął mnie do ściany windy i zaczął intensywnie całować, przy tym podtrzymując mój tył głowy w dłoni, żebym uniknęła spotkania z twardą powierzchnią. Odwzajemniłam ten gest. Trzeba przyznać, że nieziemsko całuje. Toczyliśmy pewnego rodzaju walkę o dominację w tym precedensie i to dodawało pikanterii. Przylgnął do mnie ciałem, zjeżdżając drugą dłonią z pleców na pośladek lekko go ściskając. Nagle przerwał pocałunek i lekko się odsunął na co ja warknęłam z niezadowolenia.
- Maleńka, bo mi się tu rozgrzejesz za bardzo- zaśmiał się cicho, obejmując mnie jedną ręką w talii, wychodząc z windy, która właśnie rozsunęła drzwi.

______________________________________________

Hej, hej :D 

Nie wiem od czego zacząć, więc zacznę od tego, że strasznie się jaram tymi prawie 1200 wyświetleń mimo tylko wstępu i 4 rozdziałów. 
Wooooah dziękuję Wam i obiecuję dłuższe rozdziały, bo akcja jak widać zaczyna się rozwijać xx 

A teraz dość ważne ogłoszenie.
Widzę dużo wyświetleń z innych krajów, nawet afrykańskich co mnie niezmiernie cieszy, ale proszę abyście zostawili po sobie jakiś ślad. Napiszcie komentarz w swoim języku. Byłabym bardzo szczęśliwa.

No co by tu jeszcze. Za tydzień zaczynają mi się ferie (woj. śląskie). Na weekend wybieram się do Wrocławia, więc nic nie dodam. Postaram się jeszcze do piątku napisać co nieco. 
Ferie= więcej pisania 

LICZĘ NA KOMENTARZE. PROSZĘ, ZOSTAWCIE CHOCIAŻ DWA, TRZY, NO KILKA SŁÓW. DLA WAS TO MOMENT, A MNIE TO MOTYWUJE DO DALSZEGO I SZYBSZEGO PISANIA.

LUV YAA ROBACZKI ♥ /Malikowa


środa, 8 stycznia 2014

Chapter 4.

Kiedy wreszcie zdołała spojrzeć na mnie, jej źrenice były powiększone. Z oczu mogłem wyczytać strach i przerażenie, ale także ulgę, że to co jej się śniło, było tylko koszmarem.

- Gdzie jestem? Kim ty jesteś?- szepnęła zachrypniętym i poddenerwowanym głosem
- W szpitalu. Ja jestem.. znalazłem cię pobitą- skwitowałem cicho, rozglądając się po sali
- Kto mnie pobił? Gdzie mnie znalazłeś? Jezu, czemu ja nic nie pamiętam- zaczęła mówić przez łzy, które powoli zbierały się w kącikach jej oczu
- Niestety nie wiem. Nikt tutaj nie chce mi nic powiedzieć- rzuciłem sucho, odwracając głowę w jej stronę.


  • perspektywa Cassie
Kiedy nasze oczy połączyły się poczułam coś dziwnego. Jego źrenice stopniowo zwiększały swoją objętość, zakrywając tym samym miodową barwę. Zaczęłam odczuwać lekkie zakłopotanie, więc odwróciłam głowę w stronę okna wpatrując się w strugi deszczu spływające po szybie.
- Tak więc co cię skłoniło, żeby odwiedzić mnie tutaj?- zaczęłam, nie odwracając wzroku w jego stronę
- Właściwie nie wiem co, ale znalazłem cię w takim stanie i czułem, że muszę- jego zakłopotanie było wyraźnie słyszalne, więc postanowiłam go już nie męczyć
- Jak się nazywasz?- zmieniłam ton na mniej zgorzkniały
- Zayn- odpowiedział z większą pewnością w głosie
- Ja jestem Cassie. Dzięki, że mnie odwiedziłeś. Jak widzisz przychodzą do mnie tutaj tłumy- podnosząc rękę poczułam wielką bezsilność, więc oszczędziłam sobie tego trudu.
Siedział tak chwilę i wpatrywał się we mnie niemo. Usłyszałam dźwięk uchylających się drzwi i zobaczyłam mężczyznę w kitlu, więc założyłam z góry, że to mój lekarz.
- Widzę, że panienka się obudziła. Proszę, niech pan wyjdzie- zwrócił się do Zayna, a ten wychodząc spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął.
- Jak się czujesz?- popatrzył na mnie mężczyzna
- A jak mam się czuć? To logiczne, że nie jest zbyt super- miałam ochotę napluć mu w twarz
- Widzę, że dobry humor cię nie opuszcza. 
- Ja nawet nie wiem co mi się stało. Znaczy Zayn mi powiedział, że znalazł mnie pobitą, ale to tyle- skłamałam. 
Pamiętam jak było naprawdę, ale podroczę się z nimi trochę. Wreszcie ktoś zwraca na mnie uwagę.
- Jesteś na oddziale chirurgi ogólnej. Przewieźli cię tutaj, bo masz nieźle poturbowane żebra i nadgarstek złamany w trzech miejscach.
Zerknęłam na dłoń, którą wcześniej ciężko było mi podnieść i faktycznie widniał na niej gips.
- Wiecie coś jeszcze?- ściągnęłam swój wzrok z okna na mężczyznę, pytając oschle.
Może mieć z 45 lat. Nawet przystojny. Dobrze zbudowany, wyraźnie zarysowane kości policzkowe, na których widnieje dwudniowy zarost. Nie jest źle.
- Ktoś cię pobił. To pewne.- miałam ochotę mu powiedzieć `no co ty kurwa nie powiesz`, ale powstrzymałam emocje - Kiedy byłaś nieprzytomna zszyliśmy ci pękniętą wargę i opatrzyliśmy knykcie w zdrowej ręce. Chyba lubisz się bić, bo od zwykłych codziennych prac nie ma się takich uszczerbków na zdrowiu.- powiedział arogancko
- Przepraszam, ale chcę spać- rzuciłam na odczepnego i zamknęłam oczy, na co usłyszałam tylko głośne westchnięcie
Pamiętam wszystko. Każdy szczegół z feralnego dnia. Niech się trochę pomęczą. Może kiedyś im powiem prawdę.
Skrzypienie drzwi dało się we znaki i ujrzałam przy nich Zayn'a z pielęgniarką. 
- Zmieniamy kroplówkę- powiedziała, niemal świergocząc na widok chłopaka.
- Super- powiedziałam niby entuzjastycznie, ale z wyraźną nutą poirytowania.
Kiedy wychodziła z sali puściła mu oczko. 
- Jeśli masz zamiar podrywać wszystkie pielęgniarki to opuść ten pokój- jęknęłam wpatrując się chwilowo w sufit, później przeniosłam wzrok na niego
- Nikogo nie podrywam. 
- Okej, jak chcesz to siadaj- wskazałam wolnym palcem na miejsce obok łóżka
- Ile masz lat?- spytał niepewnie
- 19, a ty?- lekko się uśmiechnęłam, żeby przestał być taki wystraszony, ale kiedy próbowałam pogłębić uśmiech poczułam ból wargi grr..
- 20. Hmm czym się interesujesz?- rzucił bardziej otwarcie

Takim sposobem cały wieczór i noc spędziliśmy na rozmowach o zainteresowaniach, pracy. Na żartach przede wszystkim. 
Obudziły mnie promienie słońca przedzierające się przez rolety na oknach. Pięknie, cholerna angielska pogoda. Wczoraj ulewa, dzisiaj pogodnie. 
Odwracając wzrok spostrzegłam Zayn'a. Jego twarz okalały strugi słońca, przez co wyraźnie mogłam się przyjrzeć szczegółom. Kości policzkowe pokryte jednodniowym zarostem, długie rzęsy, rozczochrane, ale przy tym idealnie `ułożone` włosy. Poczułam poszerzający się uśmiech na mojej twarzy, dlatego szybko znalazłam inny obiekt obserwacji.
Lekarz przyszedł i oznajmił mi, że mam dzisiaj dużo badań, więc pospiesznie napisałam kartkę dla chłopaka, żeby się nie martwił. 
Pół dnia upłynęło mi na badaniach.


  • perspektywa Zayn'a
Po dzisiejszej nocy spędzonej na rozmowach z Cass stała się bardziej swobodna i mniej naburmuszona na szczęście. Dziwi mnie tylko, że nie chciała rozmawiać o rodzinie.. Nie chciałem jej urazić, więc nie drążyłem tematu. Może kiedyś mi coś powie o nich.
Obudziło mnie słońce. Pieprzona angielska pogoda. Zmartwiłem się, że nie zastałem Cassie na sali, ale zostawiła na szczęście kartkę z informacją gdzie jest, zanim kompletnie oszalałem.
Biorąc telefon do ręki zauważyłem 10 nieodebranych połączeń i 3 sms'y

Na co oczywiście szybko jej odpisałem, bo mnie wkurzyła tym.


Za bardzo się rządzi. Trzeba ją przykrócić wreszcie. Wiążąc się ze mną wiedziała jaki jestem. Mam tylko nadzieję, że Cass szybko się nie dowie o mojej przeszłości.. i o Mel oczywiście. Muszę ją zostawić, ale zacznie odstawiać sceny.. fuck, mogłem się liczyć z tym, że ona taka jest.. nieprzewidywalna. Po jakimś czasie zdecydowałem się zejść na dół na kawę i coś zjeść, bo nie da się ukryć, że głód doskwierał mi coraz bardziej.
Zamówiłem naleśniki z serem, bo skoro jest już 12 to mogę potraktować je jako wczesny obiad. 
Po powrocie na salę i przesiedzeniu dwóch godzin postanowiłem podjechać do domu. Napisałem na kartce Cass, że wrócę jutro. Naprawdę wspaniale mi się z nią gadało. 
Po półgodzinnej jeździe w korkach wreszcie dostałem się pod swój blok. Wszedłem do windy wciskając odpowiedni przycisk. W małym metalowym pomieszczeniu czułem wyraźne zimno. Wygrzebałem z kieszeni klucze i kiedy dostałem się do domu myślałem, że oszaleję z zaskoczenia. Mel nie jak myślałem obrażona, tylko cała w skowronkach pichciła coś w kuchni.
- No chodź tu kochanie- krzyknęła szczęśliwa nie odwracając się, ale kiedy już to zrobiła wpadła w kompletny szok.- O Jezu, myślałam, że nie wrócisz do wieczora z pracy- powiedziała, patrząc na mnie jakby ducha zobaczyła.
Zauważyłem, że spogląda ponad moim ramieniem na co szybko zlokalizowałem obiekt jej obserwacji. Nagi facet stał przede mną. Co kurwa? 
- Co tu się dzieje Mel?- spytałem, wskazując chłopakowi, żeby podszedł bliżej. Chwycił szybko najbliższy leżący ręcznik z krzesła, przewiązując go wokół pasa.- Więc Melanie wytłumacz mi, co ten mężczyzna tutaj robi?- nadzwyczaj spokojnie jak to miałem w zwyczaju zwróciłem się do dziewczyny.
- To nie tak jak myślisz- powiedział chłopak, ale uciszyłem go palcem, nie spuszczając z niej wzroku.
- To jedyny raz, kiedy się z nim spotkałam- szepnęła, przez co facet zaczął się śmiać niemal dławiąc.
- Co proszę? A nie powiesz ile razy u mnie byłaś? Jak wspaniale się poznaliśmy? Jesteś dziwką, wiem o tym od początku.- prychnął, a jego ogniki w oczach błyskały.
- Dobra, Mel wypierdalaj, a ty- zwróciłem się w jego stronę- No cóż, nie mogę zrobić nic innego, jak ci podziękować- uśmiechnąłem się do niego i podałem mu rękę w geście wdzięczności.
Kobieta stała jak wryta, na co miałem ochotę przywalić jej, ale jak to na mnie przystało nie mogłem tego zrobić.
- Dziękuję za uwagę- powiedziałem i udałem się do kuchni sąsiadującej z przedpokojem- Mmm Mel i taki smaczny obiad mi zrobiłaś.
Nałożyłem sobie na talerz spaghetti, wciąż nienasycony szpitalnymi naleśnikami. Do kufla nalałem piwa i usadowiłem się przed telewizorem.
Po włączeniu krzyknąłem do dziewczyny strasznie rozbawiony:
- Piękny film Mel. Nie wiedziałem, że lubisz takie ostre ekranizacje- chwyciłem pilot w rękę, przełączając kanał porno. Postawiłem na mecz football'u. 


_____________________________________________________


Hej, hej robaczki :3
Rozdział trochę dłuższy od poprzednich, ale akcja się musi rozwinąć nooo, wtedy będą dużo dłuższe! :D 
Widzę coraz więcej wyświetleń i z dnia na dzień coraz bardziej mnie zaskakujecie *-*

Chciałabym bardzo podziękować @Love__Carrots za zareklamowanie mnie na swoim blogu. Wooooah pomogłaś mi tym dość trochę (:

Hmm.. cóż tu więcej dodać.. 
LUV YAA
YOLO xoxo /Malikowa

sobota, 4 stycznia 2014

Chapter 3.

Lekko zdenerwowany wszedłem do pokoju, ale nikogo tam nie zastałem. Tylko bezbronną Cassie. 

Podszedłem do jej łóżka, zabierając najbliższe krzesło i siadając na nim.
Nie wiem właściwie czemu tu jestem. Jakoś mnie do niej ciągnie. Nic nie wiem o tej dziewczynie, więc dlaczego odgrywa teraz taką rolę w mojej głowie? Niestety nie znam odpowiedzi na to strasznie nurtujące pytanie.
Po chwili złapałem jej dłoń, pocierając knykcie. Najbardziej zastanawia mnie, co tak naprawdę się jej stało. Przywieźli ją tutaj do szpitala specjalistycznego, ale dlaczego.. 

Kiedy po kilku godzinach przyszedł lekarz, byłem bardzo tym przejęty.


  • perspektywa Cassie
Wszystko co mnie otacza to prawdziwa ciemność. Widzę jak przez mgłę kłótnię, to że czyjeś dłonie silnie okładają moje ciało. Biegnę, ale potykam się o coś i upadam.
Teraz dostrzegam tylko czerń. Moje wszelkie starania odzyskania w pełni świadomości idą na marne.
Słyszę jakieś szmery, ale po chwili dźwięki lekko się wyostrzają.
- Wszystko z nią w porządku?- spytał ktoś zmartwionym głosem- Ile jeszcze będzie nieprzytomna?
- Przepraszam, ale nie mogę udzielić ci tej informacji. Nie jesteś z rodziny- odpowiedział niskim głosem mężczyzna.
- Ale to ja ją kurwa uratowałem, więc chyba należy mi się choćby kilka słów, tak?!- podniósł głos chłopak
- Niech pan przyjdzie do mnie potem- skwitował i usłyszałam oddalające się kroki.

Poczułam dotyk na swojej dłoni. Ciepła skóra oplotła moje zdrętwiałe palce. Najbardziej martwi mnie to, że nie pamiętam niczego istotnego. Nie wiem gdzie jestem. Powieki mam tak ciężkie, że nie umiem ich unieść. Osoba, która przy mnie siedzi nic nie mówi, to też ułatwia mi ponowne zapadnięcie w sen.

`Piękna pogoda, plaża i morze, a obok mój ukochany chłopak Johny.
Leżymy na kocu przytulając się i śmiejąc. On całuje mnie delikatnie w międzyczasie łaskocząc. Dni jak ten mogłoby być więcej. Dni, kiedy on jest taki słodki, delikatny i przejęty mną. Rozkoszując się słońcem świecącym na moje ciało nagle poczułam chłód. Otworzyłam oczy i ujrzałam kolegę z gimnazjum.
- Hej Cas- powiedział uradowany 
- No hej chłopie!- odpowiedziałam, zaskoczona niepodziewanym spotkaniem.

Rozmawialiśmy długo i śmialiśmy się. Johny miał iść tylko po picie, a już długo go nie ma.
- Liam, muszę iść poszukać tego mojego faceta, bo się zgubił gdzieś najwyraźniej- oświadczyłam- Ale jak chcesz to możesz iść ze mną- dodałam pospiesznie 
Wstaliśmy i ruszyliśmy do pobliskiej kafejki. Rozglądałam się i nigdzie go nie zauważyłam.
- Poczekaj jeszcze moment, skoczę do WC- uśmiechnęłam się do chłopaka i pognałam do przenośnej ubikacji , która znajdowała się na plaży.
Szczęśliwa, że wreszcie mogę dać upust swoim potrzebom otwarłam drzwi tego małego plastikowego pomieszczenia, a tego co tam zastałam kompletnie się nie spodziewałam..
- Johny- jęknęła brunetka, kiedy ten wbił się w nią najwyraźniej głęboko
Poczułam łzę w oku. Nawet mnie nie zauważyli, tak byli zaabsorbowani sobą. Chciałam wyjść stamtąd niezauważona, ale drzwi zaskrzypiały.
- Cassie, co ty do chuja tutaj robisz?!- krzyknął ściągając z siebie dziewczynę
- Fajnie się zabawiasz jak ja na ciebie czekam!- zawtórowałam wychodząc na podwórze 
Chłopak wyszedł i złapał mnie mocno za ramiona
- Puść, to boli!- jęknęłam przez łzy
- Nie płacz, bo dopiero możesz mieć powody do tego- rzucił sucho- Jak śmiałaś mi przerwać?!
Tego się nie spodziewałam, więc automatycznie na jego słowa otrzymał siarczyste uderzenie w policzek.
- Pójdę skończyć to, co zacząłem, a ty masz tutaj na mnie czekać, rozumiesz?!- złapał mnie mocno za nadgarstki, na co syknęłam 
- Chyba już tego wystarczy- wkroczył Liam
- Nie będziesz mi gnoju mówił, co mogę robić ze swoją dziewczyną, a czego nie- popchnął go, równocześnie puszczając moje skrzywdzone już ręce.
Kolega jak przystało na normalnego człowieka odsunął się dając do zrozumienia, że nie chce się bić.
- A ty masz tu kurwa czekać- krzyknął do mnie Johny i wszedł z powrotem do toalety.
Rozpłakałam się jak dziecko. Takie upokorzenie spotykało mnie krok po kroku, kiedy tylko przebywałam z moim chłopakiem`
Kiedy tylko sen się przerwał, w tamtym momencie nie mogłam wytrzymać. Obudziłam się, ale nadal ciężko mi było otworzyć oczy. Targały mną emocje.

  • perspektywa Zayn'a
Siedzę tu od kilku godzin i nic. Słyszę tylko pikającą aparaturę, która na początku doprowadzała mnie do szaleństwa. Poczułem wielką chęć na sen, ale nie mogę jej tak tutaj zostawić. Kiedy moje oczy zaczęły się zamykać poczułem, że jej dłoń zaciska się w mojej. Gwałtownie podniosłem powieki i zobaczyłem ją. Rysy jej twarzy wyostrzyły się. Ściskała moje palce coraz mocniej, a jej oczy zaciskały się równie ostro.
Przyglądałem się jej chwila po chwili. Kiedy wreszcie zdołała spojrzeć na mnie, jej źrenice były powiększone. Z oczu mogłem wyczytać strach i przerażenie, ale także ulgę, że to co jej się śniło, było tylko koszmarem.

______________________________________________

trolololo no i jest 3 rozdział :D 
napisałam go wczoraj wieczorem, tak jakoś mnie natchnęło. 
I co myślicie o tej odrobinie dramatyzmu?
Jak Cassie zareaguje na widok Zayn'a? ;3
Proszę, komentujcie! To ważne (: 

YOLO xoxo / Malikowa

piątek, 3 stycznia 2014

Chapter 2



 - Proszę, powiedz chociaż jak się nazywa- spytałem zrozpaczony
- Cassie. Cassie Angel- rzucił na odchodne.

- Powiedz mi o co chodzi z tą dziewczyną?- spytała moja partnerka, ale ja nie miałem ochoty na rozmowy- Odpowiedz mi!- podniosła głos
- Uspokój się- skwitowałem chłodno
- Do cholery czemu nie chcesz mi nic powiedzieć! To twoja kochanka?! Ja pieprzę, odpowiedz!- krzyknęła tak, że ludzie leżący na sali zerkali na nas
- Odpierdol się- rzuciłem ostro, pobiegłem za lekarzami i Cassie.
- Poczekaj na mnie, idę zaraz do domu!- krzyknęła, ale jakoś nie miałem ochoty jej wysłuchiwać.
Rozglądając się po korytarzu zdecydowałem na udanie się wzdłuż niego. 
Spostrzegłem lekarza wychodzącego z sali, nad którą widnieje napis "EEG".
Zmartwiony podbiegłem do siwiejącego mężczyzny.
- Co się dzieje panie doktorze?- jęknąłem, spoglądając ponad jego ramieniem z nadzieją, że uda mi się zobaczyć dziewczynę.
- Nie jest zbyt dobrze. Przewozimy ją do innego szpitala.
- Ale do jakiego?- krzyknąłem za grupą pielęgniarzy wiozących tą niewinną istotę. Tym razem lekarz nie odpowiedział.
Zawiedziony wyszedłem ze szpitala i zauważyłem odjeżdżającą na sygnale karetkę do przewożenia pacjentów. 
`Cholera, czemu akurat dzisiaj nie wziąłem samochodu`- skarciłem siebie, odpalając przy tym nerwowo papierosa.
Poszedłem na przystanek autobusowy i podjechałem do domu.
Szukając odpowiedniego klucza już dość bardzo się zdenerwowałem.
Otwarła mi Mel..
- No chodź do mnie kociaku. Może seks na zgodę?- złapała mnie i przycisnęła do ściany. Wyraźnie poirytowany lekko ją `przesunąłem` od siebie, na co ona wydała jęk niezadowolenia- O co ci chodzi?!- krzyknęła wkurzona
- Nie mam ochoty, przepraszam- powiedziałem chłodno i ruszyłem w kierunku książki telefonicznej.
- Czego ty tam szukasz?- dziewczyna szepnęła mi słodko na ucho. Przyszła już w normalnym stroju, obejmując mnie.
- Numery do szpitali.- skwitowałem spokojnie- Proszę Mel, nie utrudniaj- jęknąłem, kiedy poczułem jej usta na swojej szyi.
- Myślałam, że coś dla ciebie znaczę!- rzuciła przez łzy
- Ustalaliśmy zasady na początku, tak?- popatrzyłem na nią ostrym wzrokiem, na co obróciła się i czym prędzej wyszła z pokoju, a ja mogłem swobodnie poszukać numerów do szpitali.

Po 32475832 wykonanych połączeniach dowiedziałem się, gdzie leży Cassie.
Wychodząc z mieszkania zabrałem kluczyki samochodowe i pomknąłem do garażu. Wsiadając za kierownicę mojego BMW poczułem wibracje telefonu w kieszeni. 


Ona mnie już tak drażni tymi swoimi głupimi tekstami.


`Może trzeba było ją zostawić jak była okazja.`-pomyślałem, odpalając silnik samochodu.
Przemierzałem ulice, by spotkać się z jedną czerwonowłosą dziewczyną.. Kto by pomyślał, że jakaś lala zaprzątnie moje myśli.
Znaleźć miejsce parkingowe o tej porze to szczyt marzeń. Wreszcie, kiedy natknąłem się na pustą alejkę, przystanąłem i poszedłem do wejścia. 
- Przepraszam, gdzie mogę znaleźć dziewczynę Cassie Angel?- spytałem kobiety w recepcji
- Mogę pana imię i nazwisko?- zadała pytanie chłodno
- Zayn Malik
- Nie mogę udzielić panu tej informacji- skwitowała i zabrała się za segregowanie jakichś papierów
- Myślę, że można to jakoś załatwić- powiedziałem czysto uwodzicielskim głosem, kładąc blondynce kartkę z moim numerem obok kartotek
- Trzecie piętro,  pokój 69- odpowiedziała wyraźnie pocieszona numerem ode mnie.
Poszedłem szybko do windy, której drzwi po dwóch minutach się otwarły.
Wcisnąłem klawisz z odpowiednim numerem. Wysiadając udałem się prosto do wyznaczonego pokoju. Dopiero po chwili uzmysłowiłem sobie, że tam może być jej rodzina. Lekko zdenerwowany wszedłem do pokoju, ale nikogo tam nie zastałem. Tylko bezbronną Cassie. 


___________________________________________________________________________

Wiem, że krótki, ale z biegiem akcji rozdziały będą coraz dłuższe. Póki co sytuacja rozwija się, więc czekajcie na rozwój wydarzeń (:
Jak tam Sylwester? 
Liczę na jakieś komentarze od Was! :D 
Włączyłam funkcję anonimowych komentarzy, więc come on! ;3

YOLO xoxo/ Malikowa